Tuesday, June 17, 2008

back to the roots...





Tutaj sie wszystko (blogowanie) zaczelo ...a wiec dla tych, ktorzy czekaja na jakies opowiesci....hmmm....zycie sie toczy powoluuuutku (Ghana Made Time).Chyba musialam sie troszke przyzwyczaic na nowo do rzeczywistosci w Afryce. Do korkow na ulicach chyba najbardziej....juz nawet nie niecierpliwie sie kiedy spedzam dwie godziny w drodze do domu:)...po drodze robie sobie przerwe w nowo powstalym wielkim centrum handlowym....gdzie sa toalety i klimatyzacja...ochladzam sie ....i dalej w droge:) skad tutaj tyle samochodow nie mam pojecia...no i w koncu dopadlam sie do ulubionego banku....i trzeci dzien z kolei juz je jadlam...(od niego brzuch wlasnie rosnie ...) jest fajnie...pora deszczowa...chlodniutko....o ile 28 mozna nazwac chlodniutko...ale wietrzyk wieje wiec jest fajnie. pojechalam poprzygladac sie miejscu o ktorym pisze swoja prace...udalo mi sie znalezc tlumacza i z kiloma osobami zrobilam juz wywiad...takze mysle ze nie bedzie trudno...wiec nie zamierzam na to bardzo duzo czasu poswiecac...przeciez jakies wakacje mi sie naleza:))) w sumie to tam mi sie bardziej podoba...miejscowosc takoradi jest o wiele mniejsza niz accra ...nie ma takich korkow...i tak bardziej intymnie jest...do Busua jest okolo 40 min do godziny drogi zalezy jak szybko sie samochodzik zaladuje ludzmi ...a musze po drodze sie przesiadac...takze najpierw maly autobusik a potem takxi...kierowca plus cztery osoby...trzeba czekac az sie znajda chetni do podrozy. pierwsza osoba ktora mnie zaczepila po przyjezdzie do busua byl Paul-the Juiceman:)))...starszy gosc ktory robi swiezutkie soki z ananasa i czego tylko sobie zazyczysz i sprzedaje je turystom. Paul - the juiceman myslal ze jestem jedna z turystek...i naciagnal mnie na sok...ale dzieki temu poznalam swojego tlumacza:) Busua to bardzo mila mala spokojna wioska pelna tradycji i ciekawych ludzi ...prababcia liczaca 137 lat....krol zachodniego regionu w ghanie...z ktorym mialam okazje porozmawiac bo mioeszka w busua...z tego co zrozumialalm ghana ma trzech kroli ...w trzech roznych czesciach ghany ...takich tradycyjnych ....sa trzy krolestwa.takze bede mieszkala w takoradi i dojezdzala tyle ile bedzie potrzeba...a bede mieszkac u rodziny znajomego...nie jest zle...pierwsze wrazenie nie bylo ciekawe ale jest ok...najgorzej kiedy bardzo pada bo przed blokiem woda zbiera sie do poziomu prawie pasa u czlowieka:)a ludzie stoja na tarasach i w oknach i smieja sie z tych ktorzy gdzies plywaja w tej wodzie...kobiety z miskami lub calymi kramami na glowach ....a czasem ktos sie przewroci ...i slychac wtedy jak miasto sie smieje. no i pani domu uraczyla mnie moim ulubionym posilkiem ...banku:))) udalo mi sie tez pouczestniczyc w rytualalch, ktore sie odprawia kiedy dziewzyna wchodzi w wiek kobiecy ...znaczy 20-25 lat...wstepuje w nia jakis duch i kobiety z wioski musza go wypedzic dajac mu prezenty...i ona naprawde zachowywala sie jak jakas zjawa ...nie jak normalny czlowiek:) a przy okazji kobiety z wioski maja powod do zabawy do bialego rana:) to chyba narazie tyle...jesli juz zaczelam to chyba pojdzie mi jakios i bede co jakis czas pisac...trzymajcie sie...obruni