Sunday, July 27, 2008





Zmagania w upałach.......

Zycie w Ghanie nie jest łatwe…po codziennych zmaganiach z mieszkańcami czarnego lądu, zwłaszcza tymi płci męskiej jestem tak wyczerpana, że nie mam siły na nic…wyczerpana psychicznie…Zazwyczaj około 10 do 15 razy na dzień ktoś zadaje mi pytanie,…z którego kraju jesteś…gdzie mieszkasz…czy masz męża…ble..ble..ble… i ta sama historyjka powtarza się w kolko…potem czy mogę być twoim przyjacielem…nie wiedząc nawet jak mam na imię...na próżno tez idą moje tłumaczenia , że przyjaźń to całkiem cos innego i żeby stać się czyimś przyjacielem zabiera to trochę czasu. Pytam wiec, o co tak naprawdę chodzi, …ale tego się jeszcze nie dowiedziałam …Nie minęły jeszcze dwa miesiące a już mam dość systemu. Zastanawiam się czy to mogłabym tu pomieszkać dłużej…i ile mogłabym przetrwać. Rozumiem też, dlaczego większość z nas …białych mieszkających tutaj żyje w pewnej odległości i w zamknięciu…na dłuższa metę mało, kto da radę. Teraz jestem w Takoradi mieszkam w kamienicy, w której mieszka rodzina mojego znajomego z Bergen…zero ciszy….z jednej strony fajnie…zawsze ktoś do pogadania….Ale czasem człowiek chciałby w ciszy poleżeć i poczytać książkę….niestety …nikt tego tutaj nie rozumie…mieszkańcy tego domu…nie znają pojęcia poczytać książkę w ciszy …a książek też raczej nie czytają…na szczęście nie musze zostawać tu długo…prawie skończyłam to co miałam zrobić i będę wracać do Accry za tydzień. Ale właściwie zrozumiałam tez ze nie powinnam się dziwić ze większości hałas nie przeszkadza, bo żyją z tym od urodzenia i pani domu nie mogłaby mieszkać w miejscu gdzie jest cicho…wszystko zależy od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni…z czym się wychowaliśmy…to co znamy wydaje się nam normalne…to czego nie znamy odrzucamy. Wracając do tego, co porabiam…rozmawiam z ludźmi w Busua  Ciekawe zajęcie, ale czasem męczące (nie wszyscy znają angielski na poziomie wystarczającym żeby zrozumieć, o co mi chodzi …i czasem nawet tłumacz nie pomaga). Komary mnie już tak strasznie nie gryzą…moja krew chyba już nabrała afrykańskiego aromatu….I skóra tez już na biało nie świeci…, Chociaż wczoraj kilka mnie dopadło…na początku było dużo gorzej…pewnego razu naliczyłam około 40 kilka ukąszeń po jednym wieczorze na dworze…heheeh…spać się nie da tak swędzi. No a poza tym stęskniłam się za wszystkimi...P.S. Smród smażonego kurczaka wygonił mnie z domu, w którym obecnie rezyduje:)))

Tuesday, July 15, 2008

zlosliwosc rzeczy martwych....czesc II

Nic nie chce dzialas...i czasem tak jest , ze wszystko jest przeciwko Tobie....wlosy ukladaja sie w nie tym kierunku co trzeba...ubrania nie pasuja do siebie......aaaaaa...internet dziala - nie dziala.....dalej nic....poddaje sie...nie wiem o co chodzi...

Sunday, July 13, 2008

zlosliwosc rzeczy martwych....

nie chce dzialac...nic ...ani gg....ani blog...nie chce mi ladowac zdjec